Opis
Paweł Mateja, Ślązak, zawodowo związany z branżą IT, w wolnych chwilach podcaster i redaktor serwisu Carpe Noctem. Fascynat tematów paranormalnych, mistycznych, gnostycznych, niesamowitych, kosmicznych i cudownych. W 2021 roku nakładem Wydawnictwa IX opublikował „Nocne”, składający się z koszmarów i pająków zbiór podsumowujący wiele lat publikowania opowiadań w antologiach i pismach. Powieść „Plama światła” ma nieść pociechę rozpuszczenia świadomości w kosmicznej jedni.
Katarzyna Neudek (zweryfikowany) –
Gotowi na kosmiczne doznania?
Zapraszam Was na podróż z Basią i Sarą na nieplanowany wakacyjny wypad prosto w Bieszczady. Będzie się działo!
Dziewczyny planują zwiedzać okoliczne przepiękne tereny, zupełnie niezainteresowane okolicznym festiwalem, który zdaje się im dziwny.
Z czasem jednak okazuje się, że nie da się ignorować tego specyficznego wydarzenia. Festiwal „Nowy kosmos” przyciąga sporo nietuzinkowych osób, takich jak przewodnicy duchowi czy też maniacy ufo.
Razem z bohaterkami przeżyjecie inne stany świadomości, pomedytujecie, pośpiewacie a wieczorem będziecie obserwować niebo wypatrując znaków istnienia życia pozaziemskiego.
Jednak z czasem sielankowa idylla zgęstnieje. Okazuje się, że niektórzy zgromadzeni mają swoje ukryte cele, niekoniecznie pokojowe. Pytanie brzmi, w jaki sposób odbije się to na bohaterkach?
Paweł ma swój unikatowy styl, i nie mam wątpliwości, że „Plama światła” to niesztampowy miszmasz. Książka wyrywa się ze sztywnych ram gatunkowych, ponieważ autor przedstawił tu elementy grozy, sci-fi, weird fiction i mistycyzmu.
„Śniący nie może przeniknąć sensu koszmaru, prawdę odkryć można dopiero po przebudzeniu, albo jeśli jest się tym, którego wyśniono. Próbujemy ułożyć tę historię z wielu snów, przez co nie ma ona początku.”
„Plama światła” już na wstępie urzeka onirycznym klimatem. Mateja wciąga nas w przygodę kreśląc malownicze opisy szczytów górskich. I to w taki sposób, że czytelnik niczym w znanym memie „ma ochotę wszystko rzucić i wyjechać w Bieszczady”.
Niezwykle cenię sobię gęstą atomosferę powieści. W miarę rozwoju sytuacji narasta uczucie niepokoju, a dziwne zdarzenia powodują nieokreślony dyskomfort promieniujący z kręgosłupa.
Warto też wspomnieć, że groza w tym wydaniu opiera się nie tylko na zjawiskach nadprzyrodzonych, ale i fanatycznych, mrocznych zakamarkach wypaczonych umysłów ludzkich, które wynikają z wiecznej potrzeby zgłębienia nieodgadnionych tajemnic wszechświata.
Zakończenie jest prawdziwą wisienką na torcie. Nieoczywiste i weirdowe, pozostawia czytelnika z głową wypełnioną pytaniami po brzegi. Uwielbiam, gdy książka ma niedomówienia i muszę liczyć na potęgę własnej wyobraźni.
Bardzo ważnym elementem jest to, że bohaterki nie są „papierowe”. Mają swoje przedziwne nastroje, pragnienia, są pełne wątpliwości, ale i ukrytego lęku.
Kocham nawiązania do znanych mi dzieł, a tutaj znalazłam wzmianki o Bławatskiej.
Może warto obserwować niebo. Kto wie jakie skrywa tajemnice? Może nie jesteśmy jednak sami we wszechświecie?
„Plama światła” to klimatyczna historia, która chwilami sprawi, że poczujecie dreszcze na karku, ale i wzruszy do łez. Mocno polecam!
Katooola patronuje tylko sztosom!